2014/10/05

и только осень за меня. спасибо осень

to są pierwsze dni, kiedy pachnie mrozem. chowam sandały do pawlacza na długi sen zimowy.

niedziela rano, idę przez skwer między kamienicami a linią torów tramwajowych; jesienne przesilenie, drzewa nasycone kolorem w ostatniej minucie przed głuchą zimą; wielkie, dojrzałe krople miodu na gałęziach, w nich – wibrujące, ostre słońce. i tak dalej.

kobieta przywołuje psa, klaszcząc w dłonie. przestraszone gołębie zrywają się do lotu.

w tramwaju pasażer o uwspółcześnionej aparycji Edwarda Stachury notuje strofy wiersza - albo sporządza listę zakupów, zapasów na równo pięć dni, bo jutro, jak ja, wstanie do pracy o szóstej trzydzieści – pauza: przeczekać, przetrwać, przehibernować, przecież trzeba. za coś kupić chleb i równo pięć jabłek: poniedziałek, wtorek, środa... bo na sobotę i niedzielę będą słodkie antonówki pieczone z cynamonowym cukrem. złote bomby z okazji chwilowej wolności.


"najwięcej samobójstw zdarza się w niedzielę." po południu oraz wieczorem.



No comments: