2014/10/10

Amour

na polskiej wsi sto kilometrów od Warszawy kobiety o zmierzchu wychodzą w dresie, by praktykować nordic walking. coś tu musiało tąpnąć, zajść musiały jakieś radykalne ruchy tektoniczne, kiedy nie patrzyłam, i oto ściąga nas na Zachód.

zamiast narzekania napęczniałych krów, zamiast warkotu traktora, słyszę w mroku stukot idiotycznych kijków uderzających o asfalt oraz szum trawnikowych zraszaczy. 
przecież to jest jakiś koniec świata. moja prywatna wiejska apokalipsa.

/ / /

- chcesz piwo?
- nie.
- nie lubisz?
- lubię, ale poza domem.
- to ci mogę podać na wycieraczkę.


to mi się wydało śmieszne, ale potem obejrzałam "Miłość" Hanekego. i teraz trudno mi uwierzyć, że cokolwiek, kiedykolwiek, potrafi być zabawne.

No comments: