dobry
tydzień.
w
poniedziałek 'Elephant Song', dzisiaj 'Ćwiczenia stylistyczne' w Studio,
a pomiędzy - 'Krall' w urywanych kawałkach, w metrze. głaszczę tę książkę jak kota.
krótkie
momenty nasycenia
zaspokojenia
czuję
wtedy jakąś straszną odmianę porozumienia, jakbym napotykała
opuszki czyichś palców, tak długo szukanych po ciemku, po omacku, tylko by je zgubić w
następnej sekundzie.
teksty
głoszą, że utrata to tragedia z gatunku pospolitych.
jendak nie widzę jej w twarzach powszednich.
...
za
dwanaście dni odchodzi Dorota
pomyślałam,
że upiekę jej ciasto
zwizualizowałam
będzie spód
wilgotny od śmietany, śliwki wgłębieniem do góry, cienkie paski lukru
cicho
podejdę
będzie
wzruszenie, może trochę niezręcznie...
gdy
wtem
przypomniałam
sobie:
przecież
Dorocie nie wolno glutenu.
więc
jedyny w świecie zaklinacz mojej histerii
odejdzie
nie
wiedząc
że ja
ją
tak
bardzo
że aż kruche z owocami.